Większość z nas jedząc jakiekolwiek produkty nie zastanawia się skąd one pochodzą. A to właśnie nasze wybory zakupowe mogą przyczyniać się niszczenia świata przyrodniczego.
Świadomość ta ulega na szczęście poprawie i pojawia się cała masa nowych oznaczeń świadczących o kraju pochodzenia czy też wpływie na środowisko i ludzi. Jednakże etykiety na produktach nie zawsze ukazują prawdę.
Unia Europejska chce wprowadzić ujednolicenie tych oznaczeń. Ale czy to będzie wystarczające?
Wiosną tego roku byłem na wyprawie przyrodniczej w Ghanie, szukaliśmy bardzo rzadkich gatunków ptaków. Niejednokrotnie spotykałem uprawy kakaowca, w tym powstające na terenach po wypaleniu lasów tropikalnych. Obraz był koszmarny, bo wśród nasadzeń kakaowca jeszcze sterczały kikuty olbrzymich drzew, pozostałości po dżungli. Ludność lokalna często w bardzo ubogich warunkach zajmowała się uprawą kakaowca i suszeniem jego nasion.
Produkcja nasion kakaowca (specjalnie nie piszę kakao bo to pewnie powstaje już gdzie indziej) jest olbrzymim biznesem w Ghanie i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ale główne korzyści z niego czerpią pośrednicy a nie sami rolnicy!
Uprawa kakaowca wymaga coraz to nowych terenów, żyznych, więc uboga ludność lokalna często w sposób niekontrolowany zajmuje tereny, nierzadko zamieszkiwane przez chronione gatunki zwierząt, w tym piękne kolorowe ptaki.
I teraz właśnie tak się zastanawiam, czy faktycznie możemy określić, czy ta czekolada, którą jemy pochodzi w 100% z kakaowców uprawianych w sposób zrównoważony? Przecież po drodze jest wielu pośredników, a i same skupy w krajach uprawiających kakaowca niekoniecznie będą chciały wskazać wszystkie źródła zbioru.
Dysproporcje ekonomiczne pomiędzy rolnikami uprawiającymi kakaowiec, a pośrednikami, i tym bardziej konsumentami często są tak olbrzymie, że bez rozwiązania tego problemu, myślę że ciężko będzie narzucić ścisłą kontrolę pochodzenia kakao i uporządkować w sposób zrównoważony jego pozyskanie.



